Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

sobota, 2 grudnia 2017

POPKULTURALNE NOWINY HADYNY: LISTOPAD 2017



Pod sam koniec listopada już oficjalnie przywitaliśmy zimę, bo ta wprosiła się bez pytania i naniosła całkiem sporo śniegu. Listopad był dla mnie dość intensywny w związku ze sprawami uczelnianymi, nawet ani razu nie wybrałam się do kina. Ale za to ile przeczytałam!

Tym razem udało mi się przejść przez aż pięć książek, z czego jestem bardzo zadowolona, bo zostały mi tylko trzy i będę miała moje upragnione pięćdziesiąt dwie książki w tym roku. W ubiegłym miesiącu przeczytałam: You're never weird on the Internet Felicii Day, o której pisałam już w tym wpisie, Star Wars: The Force Awakens: The Visual Dictionary Pabla Hidalgo, Wróżbę. Wspomnienia dziewczynki Agnety Pleijel oraz Czterdzieści i cztery Krzysztofa Piskorskiego. Dodatkowo dość dokładnie przeczytałam antologię Fandom: Identities and Communities in a Mediated World Jonathana Graya w ramach badań naukowych.

A co słychać popkulturalnie?



Grace i Grace (2017)


Atwood znowu na małych ekranach. Netflix nakręcił adaptację powieści z 1996 tej kanadyjskiej autorki i niedawno wrzucił ją na swoją platformę. Szczerze mówiąc, dowiedziałam się o tym serialu właśnie włączywszy Netflixa. Natychmiast zaczęłam oglądać i od pierwszego z sześciu odcinków fabuła wciągnęła mnie jak wir. Grace to Irlandka, która jako młoda dziewczyna wraz z całą rodziną przeniosła się do Kanady. Tam, po wielu perypetiach, w 1843 roku zostaje pojmana przez władze i skazana na dożywocie za morderstwo dwóch osób. Jej wspólnik został powieszony. Atwood do prawdziwych wydarzeń doszyła dodatkową warstwę, poprzez którą możemy słyszeć historię Grace z jej własnych ust, gdy ta opowiada o swoim życiu fikcyjnemu psychologowi. Młody lekarz próbuje dociec, czy wspomnienia skazanej pacjentki dotyczące krwawych zdarzeń, o których twierdzi, że są dla niej wyrwą w pamięci, mogą wypłynąć na powierzchnię świadomości. Tymczasem sprytna Grace meandruje po swojej historii według własnego widzimisię, przejmując po raz pierwszy stery narracji własnego życia. I tak jak w pierwszej scenie serialu, nie wiemy dokładnie, która z twarzy dziewczyny jest prawdziwa. To wie tylko ona sama. Serial przewrotny, hipnotyczny, intrygujący i stawiający właściwe pytania. Polecam, jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, to zapraszam do tego artykułu, a sama będę polować na pierwowzór powieściowy.



Community (2009–2015)


Moją obecną obsesją jest serial komediowy Community. Podsunął mi go Ryba, który stwierdził, że pora dla niego na powtórkę. Idziemy przez niego jak burza, dzisiaj skończyliśmy trzeci sezon. Trzeba mu dać chwilę na rozkręcenie, ale szybko dowiadujemy się, co jest siłą te produkcji. Po pierwsze, fantastyczna grupka głównych bohaterów, którzy tworzą typową patchworkową rodzinę, po drugie, to naprawdę świetna komedia na każdym poziomie, a wreszcie po trzecie, ten serial tak wspaniale bawi się filmowymi i telewizyjnymi tropami, gatunkami i motywami. Absolutnie mistrzowsko żongluje konwencją, by prostą historię o paczce przyjaciół z amerykańskiego community college raz po raz opowiadać w coraz to bardziej absurdalny, ale i stylowy sposób: a to wrzucając ich w środek filmu o zombie, a to westernu czy typowego kina akcji, naśmiewając się z typowego sposobu przedstawiania kobiet w filmach czy z seriali typu Doctor Who. Jestem zachwycona i mam z wolna nabierającego rumieńców crusha na punkcie Abeda. I nie jest mi przykro.



Punisher (2017)

Obejrzałam też dwa pierwsze odcinki nowego i ostatniego z cyklu Defendersów serialu superbohaterskiego Netflixa. Póki co szału nie ma, ale świetnego klimatu i stylowej atmosfery starego rocka i amerykańskiej armii odmówić mu nie można. Zobaczymy, jak historia rozwinie się dalej.


Pidżama Porno


Na świeżo pochwalę się też, że wczoraj byłam na koncercie Pidżamy Porno na trzydzieste urodziny zespołu w Klubie Studio w Krakowie. Przez liceum i początek studiów marzyłam, żeby iść na Pidżamę, bo te piosenki wryły mi się głęboko w tożsamość. Teraz bardziej co prawda podobają mi się jednak Strachy na Lachy, ale niesamowicie się cieszę, że mogłam pójść, posłuchać Grabaża, wykrzyczeć kilka piosenek i wyskakać się tak, że do tej pory bolą mnie stopy, a buty trzeba zanieść do szewca. Nawet były niespodzianki w postaci gościnnych występów coverujących Pidżamę. Szkoda tylko, że zespół tak szybko się zebrał. Po dwóch zaplanowanych bisach scenę zaczęto w pośpiechu sprzątać i trzeba było wracać do domu. No cóż...


Press Any Key


Na koniec pochwalę się, że wreszcie wyszedł tomik pokonkursowy z opowiadaniem mojego autorstwa! Insert the Galaxies napisałam w kwietniu ubiegłego roku specjalnie pod konkurs ogłoszony przez Sekcję Creative Writing Koła Naukowego Anglistów UJ. Opowiadanie miało być w jakiś sposób związane z jakimś klawiszem na klawiaturze. Jestem dumna z mojego tekstu, bo całkiem zgrabnie mi wyszło językowo. Jeśli ktoś chce przeczytać, proszę się zgłaszać mejlowo, to podeślę:)


To wszystko z mojej strony. A co słychać u Was?

0 komentarze:

Prześlij komentarz